Na każdych warsztatach, wolontariacie, w szkole, na studiach i pewnie jeszcze w wielu innych miejscach przychodzi ta chwila.
Ten niezręczny moment, w którym zostajesz poproszony o powiedzenie czegoś o sobie. Pamiętam, że od dziecka sytuacja ta powodowała we mnie niesmak. No bo jak tu można porządnie nakreślić swoją osobowość w kilku zdaniach?! A o to przecież proszą. O wyjęcie swoich bebechów i jak najlepsze zaprezentowanie ich. Koszmar! Chociaż większość mówiła pokrótce o swoim hobby/klasie, ja należałam do tej grupy, która lubiła czasem pokombinować... "Cześć, jestem Pójdźka i śpię na prosiaku o imieniu Kapitan Malcolm [sic!]". Mniej więcej tak im mówiłam.
Tak samo jest i tutaj. Nie dowiecie się o mnie niczego, nie lubię się przedstawiać. Opowiem Wam za to o tym, jak zaczęłam w pióra wieczne.
Nie pamiętam kiedy dostałam swoje pierwsze pisadło. Delikatne przebłyski wspomnień mogą zasugerować mi, że były to jakieś bardzo tanie egzemplarze z marketu, które nie działały, skrobały i były do niczego. Nie chcę pamiętać. Przez jakiś czas pisałam również w podstawówce - kilka dni temu znalazłam to piórko, jest to jakiś Sheaffer, ale modelu nie udało mi się zidentyfikować. (zapewne niebawem ujrzycie je w odpowiednim dziale c:) Przez całe liceum miałam Faber Castella Basic Black Carbon, którego uwielbiałam, lecz jak to w szkolnych ławkach bywa, z nudów bawiłam się nim - a wskutek różnorakich upadków (wiem, byłam okropna, wybaczcie proszę) zostało w końcu uszkodzone. Całkiem prawdopodobnie oddam je jakiemuś pendoktorowi, gdy tylko je ponownie zlokalizuję.
A rok temu kupiłam Lamy Safari i do tej pory jesteśmy w szczęśliwym związku. Niestety jak to bywa z niewiernymi miłośnikami piękna, postanowiłam zdradzić je na rzecz jakiegoś TWSBI z okazji dnia dziecka. Co mi tam! Należy mi się!
I wtedy pomyślałam: "Nie no... dwa codzienne pióra, w dodatku kolejne dwa do reaktywacji... lubisz je... lubisz atrament...hmm... wskakuj na forum. To też Ci się należy. I przyda."
Miło mi Was poznać
PS Jestem Pójdźka i bardzo lubię pić szałwię z miętą. Naparu z niedźwiedziego czosnku nigdy nie próbowałam.