Witam serdecznie wszystkich forumowiczów. Zapraszam do zapoznania się z recenzją pióra fabrycznie nowego, Sheaffer Taranis. Zacznę od rzeczy mało istotnych, a przynajmniej dla mnie. Wraz z piórem dostajemy pudełeczko. W pudełeczku książeczka z trzyletnią gwarancją i instrukcją obsługi do każdego instrumentu piśmienniczego producenta.


Przedmiotem recenzji jest pióro, Sheaffer Taranis oznaczone przez producenta numerem 9440. To pióro, którego korpus i skuwka jest w czarnym lakierze, a jego elementy są chromowane. Na chromowanym klipsie mamy z jednej strony logo producenta, zaś na środeczku mamy (ciągle intrygującą mnie) kropeczkę, taką białą, niewinnie błyskającą w oko, gdy pióro leży gdzieś obok mnie. Jeżeli chodzi o lakier, to jak na kształt pióra, który nie wydaje mi się bagatelny jest pięknie nałożony (nie dostrzegam braków, prześwitów, tudzież innych dziwnych rzeczy). Lakier ma ciekawy odcień czerni, dla mężczyzn pewnie różnica będzie niedostrzegalna, a już na pewno na zdjęciach nie do pojęcia. Odcień jest ciepły, nie odstrasza wręcz przeciwnie. Jest to szczególnie widoczne na kartce białego papieru i w świetle słońca. Kształt jak już wspomniałam jest niebagatelny, pióro okrągłe na środku, pod koniec przechodzi w kształt kwadratu, co mam nadzieje, dobrze zilustrują zdjęcia.


Pióro staje się jeszcze bardziej ciekawe, gdy otworzymy ten zaiste zacny produkt. Ku mojej uciesze ten, jakże duży klips pozwala łatwo i szybko otworzyć pióro kciukiem. Naszym oczom ukazuje się przedziwne cudo, co w sumie najlepiej zilustrują zdjęcia. Mogę jedynie podkreślić, że mieszanie metalu z tworzywem, wygląda ciekawie z tak osadzoną stalówką.



Stalówka jest ciekawie osadzona, napis jednych odstrasza, innych pociąga. Mnie osobiście sprawia wiele radości taki
napis, taki duży, ale nie za duży... Taki firmowy... Wszak de gustibus non est disputandum! Stalówka jest stalowa i całkiem cienka. Spływak niespecjalnie rzuca się w oczy.


Piórko jak rozbebeszymy wygląda dość solidnie i tu widzimy metalowy gwint, co zawsze cieszy moje oko. Możemy używać tłoczka lub stosować wkłady. Co, kto chce! Ot co!

Przejdę teraz z opisu tego, co widać do tego, co czuję piszą tym piórem. Pióro z racji na swój kształt, dość ciekawie leży w dłoni. Ponieważ piszę w specyficzny sposób, zsuwając dość nisko palce podczas pisania, w przypadku gromowładnego jest odczucie ulgi, gdyż nie wjeżdżam w stalówkę bezczelnie paluchami. Stalówka jest malutka, ale cwana i pozwala na szybkie ruchy przy możliwie dużej kontroli, no zaiste gromowładny jak się patrzy! Oczywiście pióro jest lekkie, bo waży (całe) 34.01 gram, bez czapki 25.51, zaś sama czapeczka waży 8.50. Pióro lekko szumi sunąc po papierze, aż miło. Należy do cichych piór, które mkną po papierze jak skalpel po nagim ciele (niby łatwo idzie, ale opór minimalny jest). To „F” to takie, zwyczajne „F”, linia nie za mokra, nie za sucha, moim zdaniem taka w sam raz. Pióro pomieści dość dużo atramentu w swym tłoczku, który jest dołączony do pióra przy zakupie. Nadaje się na korytarzowe skrobanie notatek na studiach, tudzież skrobanie w ławce (oczywiście o ile się w niej nie śpi, zależy od studenta). W połączeniu z atramentem Pelikana 4001 pracuje bardzo dobrze, nie leje ani się nim nie dławi.

Pióro (zamknięte) ma 140 milimetrów, otwarte 120 milimetrów, z czapką na tyłku 150 milimetrów.
Uważam, że pióro jest ciekawe, gdyż jest wystarczająco ładne i "pracowite" jednocześnie. Polecam miłośnikom Sheaffer’a.
