Witam, ponieważ w dziale Sheaffer nie ma dotąd opisu Intensity, pozwolę sobie dodać moje 3 grosze. Może komuś się to przyda. To mój 3 Sheaffer w życiu, pisałem tu co nieco o Sagarisie, niczego nie napisałem o 300, ponieważ jest na FOP jego recenzja. Tymczasem Intensity... Kupiłem je trochę bez zastanowienia. Poza tym czuję jakąś sympatię do tych piór, ale jest to trudna miłość i wygląda na to, że bez wzajemności. Może zacznę od jego wagi; 37 g z zakręconą skuwką, bez 22 g.

Korpus i skuwka + sekcja wykonane są z mosiądzu z tym, że tylko sekcja jest pokryta chromem. Nie jest to powłoka idealna, bo przy końcu, od strony stalówki widnieją minimalne "przetarcia" w których wyłazi żółty mosiądz. Ale żeby to dojrzeć trzeba mieć lupkę. Gołym okiem raczej trudno to dostrzec. Korpus i skuwka mają powłokę z czegoś co producent nazwał "carbon" i daje to ciekawy efekt optyczny - jakby hologram. Mieni się w świetle i ma się wrażenie, że jest to głębia wypełniona wodą, w której zatopione są jakby rybie łuski. Efekt jest super i to może urzekać.

Pióro jest zgrabne i wyważone. Z założoną skuwką raczej nie jest wygodnie pisać, raz że może spaść, a dwa, że trochę pióro robi się za długie, chociaż przyznam, że w mojej dłoni nadal trzyma równowagę i skuwka nie przeważa.
Klips tuż po kupnie był okrutnie sztywny i wsadzenie pióra za brzeg kieszeni groziło jej wystrzępieniem. Można temu zaradzić i tak się stało - odkręciłem chromowaną nasadkę mocującą klips (trzeba użyć rękawic gumowych - lepszy opór). Po odkręceniu klips uchwyciłem delikatnie w kleszcze (kombinerki), ale przez kawałek skóry, żeby nie zarysować "oczka" przez które przechodzi śrubka mocująca. I teraz z wyczuciem (nie wiem ile Newtonów

należy delikatnie go odgiąć. Po tym zabiegu już tak mocno nie sprężynuje, spokojnie można pióro z pewnym oporem wsunąć za brzeg kieszeni. Na pewno nie wypadnie, a kieszeni nie poszarpie. Teraz kilka zdań o stalówce. Kupiłem pióro z
M-ką.

Cóż można powiedzieć. Stalówki w Sheaffer są nieprzewidywalne. I tu nie chodzi o grubość ziarna. Bo to akurat trzyma się wzorców i porównywalne są z innymi grubościami innych producentów stalówek. Chodzi mi o jakość wykonania. Jeśli stalówka w moim Sagarisie była "maślana" i gładko sunęła po papierze, to w Intensity był to klasyczny drapak. Pióro nie bardzo nadawało się do użytku. Sprawa okazała się złożona, bo nie tylko skrzydełka były nierówno ustawione. To dało się od razu skorygować, ale połówki ziarna nie były poprawnie zeszlifowane. Kto by pomyślał? Przecież Sheaffer stawia to znane podobno i wychwalane "white dot", a tu taka wtopa. Ale dla niewtajemniczonych jest jeszcze jedna firmowa "reklama" umieszczana dyskretnie na małej karteczce nalepionej na jednej ściance pudełka. Tam małym druczkiem widnieje: Made in China. To wiele mówi i ta "white dot" powinna być robiona jako "red dot"... A tymczasem poszły w ruch narzędzia szlifierskie i po godzinie polerowania, doprowadziłem stalówkę do stanu w jakim być powinna tuż po otwarciu pudełka (a nie była). Dodam, że ostatni szlif wykonany został za pomocą dużego kawałka miękkiej skóry. Jest to bardzo żmudny, ale polecany przeze mnie sposób dopieszczania stalówki.
Tak przy okazji Sheafferowskie stalówki są twarde, można śmiało nazywać je gwoździowatymi. Pięknem też nie powalają. Ale są ciekawie zrobione, podobne podcięcia mają jak te parkerowskie i jak się trafi dobry egzemplarz to piszą, piszą i piszą. (jak się trafi) Ciekawa jest konstrukcja spływaka, wybaczcie ale nie zrobiłem fotki, zapomniałem. Pióro już złożone, więc tego nie widać. Spływak jest dwuczęściowy. Jakaś daleka alegoria spływaka lamiastego.
Wspomnę jeszcze o mechanizmie zakręcania skuwki. Jest super. Ok. 1/4 obrotu i pióro zamknięte / otwarte. Gwint wewnątrz skuwki jest zrobiony z tworzywa. Warto zakropić go 1 kropelką smaru silikonowego, starcza na lata, a gwint się nie wyciera. A jak już mowa o gwincie, to ten metalowy wewnątrz korpusu też warto potraktować kropelką smaru.
Warto też wspomnieć, że zauważyłem duży opór przy dokręcaniu korpusu do sekcji. W zasadzie nie dało się go dokręcić do końca. Powód? Nie do uwierzenia! Konwerter miał za długie pokrętło! Znów poszedł w ruch pilniczek, drobnoziarnisty papier ścierny. Wystarczyło zebrać 0,1 mm i już korpus zakręca się perfekcyjnie. Pytam co na to pani, a może pan "white dot"?
Podsumowując, kupiłem to pióro - jak powyżej napisałem, pod wpływem impulsu i spodziewałem się, że będzie lepiej. W Sagarisie nie doświadczyłem takich niespodzianek, w 300 lekko nie domagała stalówka, były poprawki. Tu tych poprawek było kilka. Powiem tyle Sheaffer to pióro dla majsterkowiczów. Można trafić na dobry egzemplarz i chwalić, można też trafić na egzemplarz z wadami, które nie powinny się zdarzyć. Cóż, c'est la vie...



