Waterman Liaison, czyli w dosłownym tłumaczeniu - do wyboru - Romans albo Łączność. Jedno z pierwszych moich „poważnych” piór. Kupione jako mało używane kilka lat temu na amerykańskim ebay. Myślę, że pochodzi z początku lat 90 ostatniego wieku minionego tysiąclecia (prawda, jak to ładnie brzmi!). Kosztowało mnie wówczas 80 dolarów. Dzisiaj nowe (chociaż już nie produkowane) kosztuje tam od 300 do nawet 700 dolarów. Używane w dobrym stanie nadal można ustrzelić za 100 dolarów.
Dostępne w kilku wersjach kolorystycznych:
- moje, czyli po prostu czarne ze złotymi dodatkami, najtańsze,
- czarne cobra, wykończone na podobieństwo skóry węża, wersja najdroższa,
- czerwone (ruby red),
- brązowe z cieniowaniami (brown, orange-black)
- niebieskie (majestic blue), jako jedyne ze „srebrnymi” wykończeniami i taką samą stalówką.
Wzornictwo bardzo spokojne, bez jakichś udziwnień. Wykonanie bardzo staranne, tu nie ma się do czego przyczepić. Żadnych śladów poprodukcyjnych, niedokładności spasowania elementów. Zresztą, wydaje się, że na takim poziomie cenowym, to rzeczy niedopuszczalne.
Gdy pióro już do mnie dotarło zdziwiło mnie swoją wagą. Niemal całe zrobione jest z mosiądzu, plastiku bardzo niewiele. Mi ciężar nie przeszkadza, lubię pióra duże i niezbyt lekkie. Mam jednak wrażenie, że dla wielu osób ciężar ten byłby nie do przyjęcia. Wymiary pióra na poziomie Pelikana M800. Dla mnie najważniejsze, że ze skuwką założoną z tyłu pióra jest wystarczająco długie, chociaż bez szczególnych rewelacji.
Długość korpusu (bez stalówki / ze stalówką) – 110 / 129 mm
Długość pióra z założoną skuwką – 143 mm
Długość ze skuwką założoną z tyłu pióra – 164 mm.
Szerokość w najszerszym miejscu korpusu - 12,4 mm
Szerokość w najszerszym miejscu skuwki – 14,2 mm
Zważyłem pióro bez naboju na domowej, ale dokładnej wadze. Otrzymałem budzące szacunek wskazanie – 39,4 g. Sporo więcej niż największy Pelikan M1000 (32,6 g). I nie ma się co dziwić, bo w Pelikanie z mosiądzu jest tylko mechanizm tłoczka. A Waterman z mosiądzu jest niemal cały.
Moja wersja pokryta czymś czarnym, bardzo odpornym na zadrapania. Nie będę się wymądrzał, bo nie wiem co to jest. Wygląda na lakier. Klasyczne połączenie czerni ze złotem. Pióro eleganckie, bez dwóch zdań.
Klips mocny, jednocześnie bardzo sztywny i elastyczny dzięki sprytnemu mechanizmowi. Gdy go odchylamy, to pracuje cała korona skuwki, klips się bez problemu daleko odchyla od skuwki, ale sam nie wygina się nawet na ułamek milimetra. Wygląda to jak uchylanie kapelusza.
Ciekawy jest też mechanizm odkręcania korpusu od sekcji w celu wymienienia standardowego naboju lub konwertera. Popatrzcie na sekcję, jak wysoko umieszczony jest gwint. Aby rozkręcić pióro trzeba kręcić samym końcem pióra, ruchomą częścią umieszczoną za złotym pierścieniem. Coś podobnego do klasycznego Pelikana. Tylko, że tu odkręcamy sekcję od korpusu, a nie kręcimy mechanizmem tłoczka.
Skuwka zamykana na wcisk. Trzyma bardzo mocno i pewnie. Na złotym pierścieniu przy sekcji umieszczone są dwa dzyndzelki. Przyjrzyjcie się zdjęciom, to bez trudu je zauważycie. To właśnie one odpowiadają za pewność zatrzasku. Rozwiązanie znane także w innych modelach Watermana. Obawiałem się, że będą mi przeszkadzały w pisaniu. Trzymam jednak pióro dosyć daleko od stalówki i nie drażnią mi palców. Próbowałem trzymać tak pióro, aby opuszki palców trafiały na te bolce. I nie przeszkadzają mi w pisaniu. Ale może jakiejś księżniczce (tej od grochu) będą wadziły.
Na stalówce logo Watemana, napis Waterman Paris. Na pierścieniu skuwki tej samej treści napis.
Przy gwincie sekcji numer 004233. Jeśli to numer seryjny, to mam dosyć wczesny egzemplarz.
I najważniejsze – jakość pisania.
Już po zakupie doczytałem się, że pióro pod tym względem zbiera recenzje … różne. Stalówka - w zależności od egzemplarza - budzi zachwyt lub irytację. Mi się trafiła ta druga wersja. Pióro potrafiło nagminnie przerywać. Nie lubiło się z papierami bardzo gładkimi, z „maglowanymi” termicznie w drukarkach laserowych. Po wielokrotnym rozkręcaniu, myciu, dobieraniu pasującego atramentu itp. trafiła w końcu do pana Gregi w Krakowie. Pióro wróciło z kosztującą 20 zł adnotacją „regulacja” i od tego czasu pisze świetnie.
Stalówka dwukolorowa, ze złota 18-karatowego. Kształt ciekawy, mimo że nie jest zrobiona z pełnej tulei, przypomina mi niektóre Sheaffery.
Szerokość – a raczej wąskość – M. Wartość tę odczytuje się nie ze stalówki, a z wytłoczenia na spływaku. Widać wyraźną różnicę do watermanowskiej F-ki.
Twarda, typu gwóźdź. Mimo całkowitego braku elastyczności jestem z niej zadowolony.
Podsumowanie:
Pióro, z którego jestem bardzo kontent. Jak widać na zdjęciach spracowane, porysowane, ale nie mam zamiaru tego zmieniać. Po początkowych przejściach ze stalówką także ona spisuje się bez zarzutu. Chociaż pióro pod względem gabarytów należy co najwyżej do kategorii średnich (porównywalne do Pelikana M800), to jednak raczej nie dla osób bojących się wielkości i - przede wszystkim - ciężaru.
A teraz zdjęcia 500 pikseli i linki do zdjęć 1200 pikseli. Zdjęcia 500 pikseli są słabe "dzięki" badziewnej kompresji dokonanej przez fotosik. Pióro lepiej oglądać przez linki pod zdjęciami.
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/487 ... 5f9d0.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/18a ... 4d80d.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/8f8 ... 2e09e.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c07 ... f7b75.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/65b ... 3388a.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/dd0 ... 8d1ce.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/959 ... 747aa.html