Napisaliście już? Ja sobie dzisiaj machnęłam.
Drogi Święty Mikołaju,
w tym roku byłam niegrzeczna jak zwykle, albo trochę bardziej. Ale starałam się najlepiej jak potrafiłam, pracowałam do wieczora i czasem w nocy, narzekałam tylko wtedy jak już naprawdę nie mogłam inaczej i opiekowałam się dobrze moimi dziećmi, i pomagałam tym z trzeciego, i w ogóle byłam miła dla ludzi (przeważnie). Także myślę, że mi się też coś od Ciebie, do jasnej cholery, należy.
Przede wszystkim, zamiast tachać jakieś głupie pudła, zrób mi po prostu tak, żeby odległość między punktem A a punktem B zmniejszyła się z zasranych kilkuset do kilku kilometrów. Albo metrów. Albo centymetrów. Zasadniczo, rozwiąże to większość moich problemów.
Poza tym, załatw mi jakiś zajebisty krem na zmarszczki i farbę co dobrze kryje siwe włosy.
Przytargaj prozac albo jaki inszy zoloft, dużo dużo.
O, przydałby mi się przedłużacz. Przedłużacz czasu, wiesz, o co mi chodzi, nie? Żebym zdążała w przerwie między pracą a pracą napić się herbaty. Szaleństwo,wiem

I jeszcze jakieś ginko biloba, bodymax czy tam coś, bo mi głupio że zasypiam o 23 na sofie.
A jak mi nie możesz tego wszystkiego sprezentować, chociaż naprawdę uważam, że mógłbyś, ,jeśli byś się postarał, to weź mi daj po prostu bilet, okej? Na księżyc. W jedną stronę.
Pozdrowienia,
Kasia.