Hmmm... Jako, że moja Małżonka kolekcjonuje perfumy (trudno mi ocenić, ile tego tak właściwie posiada - mamy odrębną szafkę w garderobie wyłącznie przeznaczoną na ten cel), jestem poniekąd nieźle zaopatrzony.

Do moich ulubieńców należą:
- Tom Ford Grey Vetiver - dyskretny, ale z pazurem zapach na cały rok (ale wyłącznie wersja EDP - EDT jest koszmarnie nietrwała - literalnie wyrzucone pieniądze).
- Ralph Lauren Polo Blue (typowo letni cytrusowo-szyprowy zapach).
- Annick Goutal Duel (w zasadzie również całoroczny, drzewno-świeży). Pierwszy z kategorii "skomplikowanych". Ciekawa alternatywa.
- Lalique Encre Noire. Jedno słowo - elegancki. Na wieczór, ale też i na dzień. Lubię, choć wolałem wersję przed reformulacją (aktualna jest ciut za bardzo "chemiczna"). Ostatnio nie nabywałem, bo Lalique spartoliło coś z opakowaniami i perfumy...odparowują (mi w ten sposób cały 100 ml zapasowy flakon się ulotnił). Chwilowo więc drani bojkotuję.
-CK One. Unisex na lato. Taki tani, lekki psikacz. Niezobowiązujący i ogólniedostępny. Plus za ciekawą "utylitarną" butelkę.
- Comme des Garcons Wonderwood (fajny, jak sama nazwa wskazuje, drzewny, choć na mnie dość nietrwały).
- Comme des Garcons Black (kadzidło, kadzidło, spalony kościółek) - ciężki, raczej zimowy zapach. Uwielbiam, choć tutaj zalecam ostrożną aplikację - w większym stężeniu dusi współrozmówców...
- Gucci Pour Homme - nieprodukowany już (ale mam zapas), legendarny zapach Gucciego. Aż dziw bierze, że zeń zrezygnowali... Tylko na specjalne okazje i raczej na zimę.
- Dior Homme Intense - wyczuwam w nim jakby...grafit od ołówka? Zapach zdecydowanie na wieczór. Początkowo jest słodki (a ja nie lubię takich), więc długo się doń przekonywałem, ale teraz lubię, choć nie jest to zdecydowanie mój zapach na co dzień...
- Zara 7.0, 8.0, 9.0 - wszystkie trzy to zapachy generyczne, ale przyjemne. Siódemka i ósemka są do siebie bardzo zbliżone (świeżo-drzewne). 9.0 to prawie kalka Dior Homme. Słodka, jesienno-zimowa. Lubię. Jak za cenę w stylu 60 zł/100 ml są zaskakująco trwałe...
- Monsieur de Balmain - cytryna w czystej formie. Średnio trwała, ale na gorący, letni dzień - bardzo przyjemny zapach. Cena też z tych śmiesznych...
- Balmain Carbone - coś jak Encre Noire, ale bardziej wytrawne. Słabo się trzyma na mnie, więc to był krótki romans...
- L'Artisan Parfumeur - Coeur de Vetiver Sacre. Mocna wetyweria. Żona nazwała je mianem "wilgotnej piwnicy". Początkowo, faktycznie, wręcz śmierdzą stęchlizną, ale z czasem się rozwijają w naprawdę przyjemny sposób. Perfumy z kategorii trudnych, ale lubię je - zwłaszcza jesienią.
- Jaguar Classic Green. Kolejny zapach trudny. Szyprowo-mydlany. Kiedy byłem kilkuletnim szkrabem, mój ojciec używał podobnej nuty zapachowej. Kompletnie nie nadaje się dla młokosa, ale facet 35-40 letni doceni. Cena na tyle śmieszna, że zawsze mam flakon.
- Baldessarini Secret Mission. Mam problem z tą marką. Zapachy mi odpowiadają, ale ich trwałość na mojej skórze jest żadna. SM jest ciut lepsza w tym zakresie, więc przygarnąłem. To taki trochę typowy, "roboczy" zapach. Nienachalny, ale elegancki, ciut pieprzowy, ciut mydlany. Nie wali po nozdrzach, jak Jaguar czy Coeur..., więc nadaje się do biura.
- Geoffrey Beene Grey Flannel - zapach z gatunku trudnych. Bezpośrednio po aplikacji wręcz...śmierdzi, ale dajcie mu 10 minut i już macie atmosferkę jak z dobrego barber shopu. Klasyk, taki trochę "pudrowo-mydlano-dziadkowy". I faktycznie, taki ciut "flanelowy"...
- Przemysławka - rdzennie polski zapach, produkowany od 1932 r. W okresie międzywojennym bardzo popularna wśród oficerów WP woda kolońska. Trafiłem przypadkiem, u mojego barbera za 25 zł. Mydlano-cytrusowo-kwiatowy zapach. Bardzo przyjemny i nienachalny. Z trwałością - jak to EDC - czterech liter nie urywa, ale godne uwagi, choćby dla przetestowania, czym to się pradziadek po goleniu skrapiał

- Terre d'Hermes - zapach wręcz genialny na lato. Lekki, przyjemny (cytrusowo-kwiatowy), ale z pazurem. Nie do pomylenia z niczym innym. Cena - dość wysoka, ale znośna. Uwielbiam. W mojej top 3 razem z RL Polo Blue i TF Grey Vetiver.
- Chanel Egoiste Platinum - ciekawy, typowo letni, lekki, ale jednocześnie dość skomplikowany i elegancki zapach. Nie trudny, skomplikowany. Coś tam spod tych cytrusów ciekawego wyłazi

- Chanel Egoiste - oj, to już trudny zapach. Bardzo różni się od Platinum. Ciężki, szyprowy, wręcz "gęsty". Bardzo intensywny, zwłaszcza po aplikacji. Zdecydowanie dla dojrzałego faceta. Ja jeszcze chyba za młody jestem...
- Aqua di Gio Giorgio Armani -
- Davidoff Cool Water - fajny, morski, taki świeżo-słony. Taki trochę neutral

Lubię.
- Davidoff Adventure - Zakochałem się od pierwszego wejrzenia w tym lekko przyprawowym zapachu. Gdyby tak jeszcze był trwalszy...
- S.T. Dupont Passenger - przyjemny, lekko słodkawy, ale lekki zapach. Neutralny. Nadaje się na psikacza na co dzień. Jest jeszcze wersja Cruise - typowo letnia, świeża. Nie miałem jej jednak, więc trudno mi się wypowiedzieć...
- Rouge Bunny Rouge Embers - kadzidlany, ciężki zapach. W tle nuty jak z ogniska. Trwały i skomplikowany. Paradoksalnie - unisex.
To taki szybki rzut oka na mój podręczny zestawik.

W planach mam jeszcze:
- Chanel Allure - genialna kompozycja. Ciężka, wytrawna, klasyczna. Chcę.
- Chanel Antaeus - diablo ciężki. Bardzo trudny. Za 20 lat będzie jak znalazł...o ile będzie...

- Bleu de Chanel - intryguje mnie. Tylko tyle i aż tyle.
- Tom Ford Tobacco Vanille i Tuscan Leather. Baaaardzo męskie i ciekawe zapachy. Pierwszy przywodzi na myśl dobry tytoń fajkowy, a drugi wysokiej jakości skórzaną kanapę. Fantastycznie skomponowane i...diablo drogie
